Filozoficzne podstawy miłości do pociągów
#1
Żyłem kilka miesięcy z człowiekiem który jarał się komunikacją miejską, w szczególności tramwajami i pociągami.
Za cholerę nadal nie rozumiem co jest w tym interesującego.
Tym prowokującym zdaniem zachęcam do udzielenia odpowiedzi.
Odpowiedz
 Marchewkę przyznali   Irwin(+1)
#2
(10-11-2015, 21:57)Puszcza napisał(a): Żyłem kilka miesięcy z człowiekiem który jarał się komunikacją miejską, w szczególności tramwajami i pociągami.
Za cholerę nadal nie rozumiem co jest w tym interesującego.
Tym prowokującym zdaniem zachęcam do udzielenia odpowiedzi.

Jazda tramwajem ma coś w sobie wyjątkowego. Ja na przykład pochodzę z małego miasta gdzie autobusy jeżdżą raz na godzinę. Wszędzie można na piechotę dojść w ciągu godziny. To z tej komunikacji rzadko się korzystało. Kiedy wyjechałem do Krakowa odległości stały się dużo większe. Ale z pomocą przyszła komunikacja miejska. Tramwaje polubiłem, że tak powiem, od pierwszego wejrzenia. Do tej pory jeździłem tylko pociągami, a mój ojciec jest kolejarzem. A tutaj dostałem pojazd, który jeździ po szynach i w dodatku środkiem ulicy. Czy to nie fascynujące? Na pierwszym roku studiów napisałem wiersz. O tramwaju. Był on dla mnie niczym statek kosmiczny, który zabiera mnie na podróż. Podróż przez gwiazdy i galaktyki. Ponieważ światła miasta nocą przypominały mi światła gwiazd. Można o tym pisać przez całe strony. Ale zatrzymam się tutaj. Dziękuję.
Odpowiedz
#3
No widzisz, to musi być wrodzone.
U mnie sytuacja podobna - w sensie z wyjazdem. Mieszkając trochę w dużym mieście siłą rzeczy jeździłem i komunikacją.
Jednak zwykle wolałem być całkowicie niezależny. Buty na nogi, czasem słuchawki na uszy - i do przodu. Dzisiaj tą ulicą, jutro inną uliczką. Budynki niby zwyczajne ale zawsze można zobaczyć coś nowego. I tak mija kilka minut, później kilkadziesiąt.
Odpowiedz
#4
Czy ja wiem, czy to musi być wrodzone?

Jak żyję lubiłem jeździć tramwajami i pociągami, chociaż nie robiłem tego zbyt często (wszędzie był rzut kapciem, a jak gdzieś było kawałek dalej to rower), więc może to po prostu efekt nienasycenia szyną?

A może to dlatego, że tramwaje i pociągi jeżdżące po Gdańsku mają takie ładne mordki?

A może to dlatego, że pamiętam jazdę 117 do babci. Oczywiście przed 2009 rokiem, gdyż pamiętam, był to Ikarus.
Odpowiedz
#5
Cóż, jeden popatrzy na tramwaj czy pociąg i powie "wozidło dupy od punktu A do punktu B", a przyjdzie drugi i zacznie się rozczulać jakie to jest piękne. Ja ostatnio oglądałem letsplay w Openttd na YT i koleś zbudował linię tramwajową w jakimś mieście. I wyświetlił się komunikat: "Mieszkańcy świętują, pierwszy tramwaj przyjechał do (tu wpisz nazwę miasta)". I ja kurna zacząłem płakać. Nie wiem dlaczego. Nie umiem tego wytłumaczyć. Coś jak z Pinkie Sense. A jak była parada komunikacji miejskiej w Krakowie to jechałem tramwajem z 1912 roku SN2 i dawno się tak nie cieszyłem jak wtedy.
Odpowiedz
#6
A w maju
Zwykłem jezdzić, szanowni panowie,
Na przedniej platformie tramwaju!
Miasto na wskroś mnie przeszywa!
Co się tam dzieje w mej głowie:
Pędy, zapędy, ognie, ogniwa,
Wesoło w czubie i w piętach,
A najweselej na skrętach!
Na skrętach - koliście
Zagarniam zachwytem ramienia,
A drzewa w porywie natchnienia
Szaleją wiosenną wonią,
Z radości pęka pąkowie,
Ulice na alarm dzwonią,
Maju, maju! - -
Tak to jadę na przedniej platformie tramwaju,
Wielce szanowni panowie!...


Julian Tuwim 
Odpowiedz
 Marchewkę przyznali   Irwin(+1)
#7
Nie napisałeś tytułu "Do krytyków". :D I okazuje się że Tuwim był MKM.
Odpowiedz
#8
To żeby przypieczętować moje nieogarnięcie tramwajowe

[Obrazek: lizbona_tramwaj_28.jpg]

Linia 28, Lizbona. Chyba najbardziej znany tramwaj w Europie. W rzeczywistości są oklejone reklamami, nie wyglądają tak pięknie.
W środku po prostu staro. Mało miejsca, drewno i dużo ludzi - cóż, standard.
Głośno, trzęsie jak cholera i maszynista (?) musi ogarniać jakieś dziwne rzeczy, Przez pierwsze 5 minut fajnie, ale dalej mnie wkurzało. Czasem zatrzymywał na stromych zboczach i robił magię na zewnątrz.
Może i fajne przeżycie, ale zdecydowanie lepiej mi się zwiedzało z buta. Miasto zrobiło na mnie ogromne wrażenie, ale to nie ten temat.
Odpowiedz
#9
Cóż to co Cię wkurza, innych doprowadza do ekstazy. Głośny, powolny i dymiący parowóz jest dla mikoli spełnieniem marzeń. Ludziom którzy w tym nie siedzą naprawdę trudno zrozumieć motywy kierujące MK i MKM. Lecz to są takie same rzeczy jak w przypadku Pinkie Sense jak już wspomniałem. Trzeba wziąć je na wiarę.
Odpowiedz
#10
Ja jakimś szczególnym fanem komunikacji miejskiej nie jestem, ale tramwaje zawsze mi się podobały. Może dlatego, że jest to coś rzadkiego, a przynajmniej rzadszego od autobusów, które są nudne. Po prostu to jest coś trochę odmiennego, nietypowego, wciąż przktycznego i trochę historycznego.
Najpopularniejszy tramwaj w moim mieście biegnie zwykle jednym torowiskiem z mijankami co jakiś czas. Tramwaje wyglądają tak:
Jedzie to czasami wśród takiej trawki i drzewek (gałęzie czasami ocierają się o szybę), a czasami drogą. Jest to najpraktyczniejszy sposób żeby dostać się do pewnego innego miasta. I jak tu nie kochać czegoś takiego?
Choć jeśli chodzi o komunikację miejską, to najbardziej lubię metro.
Odpowiedz
#11
Śląskie tramwaje. Szkoda, że praktycznie w etapie powolnego rozkładu.
Odpowiedz
#12
Śląskie tramwaje akurat w ostatnich latach mają się coraz lepiej.

Filozofia? Jaka filozofia? :P
Miłośnikiem kolei zostałem w wieku niecałych 3 lat. Moje najstarsze wspomnienia dotyczą właśnie pociągów. W moim niedojrzałym umyśle gorączka podróżnicza (tak zwany z niemiecka reisefieber) zlała się w jedno z obrazem dworca i potężnych maszyn. A dodajmy, że urodziłem się za późno, aby załapać się na parowozy, zwłaszcza że podróżowaliśmy głównie pociągami pospiesznymi po liniach magistralnych - wobec czego obiektem mojego uwielbienia stały się elektrowozy EU07 i często wówczas zastępujące je w roli pasażerskich „koni (nomen omen) pociągowych” ET22. Samo gapienie się na skomplikowany układ dźwigni, resorów, tłumików i sprężyn w podwoziu lokomotywy dostarczało mi jako dziecku niesamowitych ilości satysfakcji.
Nie szukałbym tu jakiejś głębi. To po prostu silny związek emocjonalny, który z czasem przerodził się w pasję.

Dodajmy też, że podobnie jak nieprawdą jest, że facet non stop myśli tylko o seksie (jeśli jest inaczej, to się nazywa erotomania i jest klasyfikowane jako choroba), tak samo nieprawdą jest, że miłośnik kolei myśli o pociągach na okrągło. Swego czasu miałem fazy na samochody, ciężarówki, samoloty, traktory i autobusy. Ale zawsze w końcu wracałem do starej dobrej kolei i zawsze w końcu przekonywałem się, że nie ma to jak pociąg. Nie dlatego, bo zawsze jest szybszy, wygodniejszy, tańszy itd., ale dlatego, bo - koniec końców - jest bardziej zarąbisty.
A filozofię życiową mam dość prostą: należy dążyć, w miarę swoich możliwości, do maksymalizacji ładunku zarąbistości w skończonym czasie, jaki mamy do dyspozycji na tym świecie. Oczywiście, ponieważ zarąbistość jest pojęciem czysto subiektywnym, nie tylko te same rzeczy dostarczają różne jej ilości dla różnych ludzi - te same rzeczy potrafią dostarczać różne ilości zarąbistości tej samej osobie w różnych okresach jej życia. Dlatego nie jestem w swoim mikolstwie zbyt ortodoksyjny i np. wszelkie określanie obostrzonych warunków, po spełnieniu których można uznać linię kolejową za zaliczoną, uważam za bezsens, a operację "Lądem do Londynu" przeprowadziłem jednokierunkowo (powrót nastąpił samolotem) nie tylko z przyczyn finansowych, ale także dlatego, ponieważ ilość kombinowania przy podróży dwukierunkowej oraz sama podróż z przesiadkami przez całą Europę byłyby jednak zbyt męczące.
Pam-ta-ta-tam! - Konstal 105Na o powyższej wypowiedzi.

Jestem zwolennikiem linii 326 oraz przegubów na niej!
Odpowiedz
 Marchewkę przyznali   naruciakk(+2) , Ylthin(+1)





Użytkownicy przeglądający ten wątek:

Silnik Mybb   MasterStyle By Wojtas (Krugerz)
Polskie tłumaczenie     Mybboard.pl