10-08-2016, 13:56
Post pod postem, bo nikt nie kocha forume i nie chce pisać.
Jak pisałem wyżej - Monster Hunter Generations. Nazywa się tak, bo to niby nowa część z nowymi elementami, ale z drugiej strony walki toczą się z potworami i na terenach z poprzednich części, stąd tytuł - Pokolenia.
(w glorious Nippon gra nazywa się po prostu Monster Hunter X, bo raz - to fajnie brzmi, a dwa - dziesięciolecie serii)
Na czym tak właściwie polega ta gra? W dużym skrócie
A dokładniej - wybierasz sobie jedną z kilkunastu broni dostępnych na starcie (m. in. takie cuda jak gunlance, czyli połączenie lancy i broni palnej; charge blade, czyli animu miecz, który przed atakiem trzeba "naładować", by potem pieprznąć nim niczym kometa w dinozaura; albo switch axe, czyli miecz i topór w jednym), zakładasz jakąś lichą zbroję dostępną na starcie i NAPIERDALASZ potwory - wyverny, jakieś smoki, śnieżne małpy, zmutowanie niedźwiedzie i tak dalej. Mniejsze i duże stwory można wypatroszyć dla skór, szponów, kłów, dziobów i całej reszty materiałów, z których robisz kolejne bronie i zbroje +12 do długości pe... miecza.
Owszem, jest to grindfest, zwłaszcza jak chcesz ulepszyć sobie broń i potrzebujesz dwóch kłów małpy, a tej odpada tylko jeden i to też wyłącznie, gdy napieprzasz ją centralnie w głowę. Czasami też zbierasz grzybki, zioła, miód, kopiesz minerały, łapiesz owady - jest miło, dopóki nie pojawi się PÓŁTORA KILOMETROWA WYVERNA SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ ŻE TU BĘDZIE JEZU JA NAWET NIE MAM MIKSTUR NA KONDYCJĘ KOTY RATUJCIE
Tak, w tej grze zatrudniasz koty (bo Japonia koooooooooooocha koty) jako pomocników o różnych rolach - atak, leczenie, zatruwanie potwora, prowokowanie potwora, podstawianie bomb i coś tam jeszcze. Koty, jak to koty, są dosyć głupie, aczkolwiek bywają pomocne, a i kilka razy zadały ostateczny cios potworowi, więc przynajmniej nie płacę im za nic.
I można grać jako kot, co ma swoje plusy. Nie męczy się, jest szybki, nie wymaga narzędzi, bo ma swoje, dlatego nadaje się do zbierania wszystkich tych niezbędnych materiałów.
Nowa część to nowe metody rozgrywki - w tym wypadku style i umiejętności. Style są cztery - zwykły/klasyczny Guild, nieco bardziej agresywny Striker, powietrzny Aerial i Adept dla weteranów. Umiejętności to takie supermanewry, które można wykonać po napełnieniu paska napieprzania potwora. Każdy styl ma inną liczbę miejsc na takowe (od 1 do 3). Fani narzekali, że to czyni grę za łatwą i uproszczoną, ale raz - nie musisz ich używać, a dwa - widok mojej postaci wirującej jak piła tarczowa, walczącej podwójnymi ostrzami w powietrzu z włączonym trybem demona jest niczym z tandetnego anime, ale jest to całkiem zabawne, a nawet praktyczne.
Czy polecam grę? Jeżeli powtarzalność cię nuży - nie. Jeżeli marzysz o siekaniu gigantycznych jaszczurek, po to, by wykuć sobie (albo kotu) demoniczną, mroooooczną zbroję plus topór w kształcie noża do pizzy - jak najbardziej. Może to i japoński Call od Duty (w sensie, że dużo gier, podobne do siebie, ale wciąż dobrze się sprzedają), ale nadal wciąga pomimo robienia tego samego od 10. lat.
A, zapomniałbym - gra ma MILION żartów słownych związanych z kotami w stylu meownster zamiast monster, purrfect zamiast perfect, nyantenion zamiast attention, co może było śmieszne dla twórców/tłumaczy, ale czasami musiałem się zastanawiać, co te postacie do cholery mówią. Nie żeby fabuła była jakaś istotna.
Jak pisałem wyżej - Monster Hunter Generations. Nazywa się tak, bo to niby nowa część z nowymi elementami, ale z drugiej strony walki toczą się z potworami i na terenach z poprzednich części, stąd tytuł - Pokolenia.
(w glorious Nippon gra nazywa się po prostu Monster Hunter X, bo raz - to fajnie brzmi, a dwa - dziesięciolecie serii)
Na czym tak właściwie polega ta gra? W dużym skrócie
A dokładniej - wybierasz sobie jedną z kilkunastu broni dostępnych na starcie (m. in. takie cuda jak gunlance, czyli połączenie lancy i broni palnej; charge blade, czyli animu miecz, który przed atakiem trzeba "naładować", by potem pieprznąć nim niczym kometa w dinozaura; albo switch axe, czyli miecz i topór w jednym), zakładasz jakąś lichą zbroję dostępną na starcie i NAPIERDALASZ potwory - wyverny, jakieś smoki, śnieżne małpy, zmutowanie niedźwiedzie i tak dalej. Mniejsze i duże stwory można wypatroszyć dla skór, szponów, kłów, dziobów i całej reszty materiałów, z których robisz kolejne bronie i zbroje +12 do długości pe... miecza.
Owszem, jest to grindfest, zwłaszcza jak chcesz ulepszyć sobie broń i potrzebujesz dwóch kłów małpy, a tej odpada tylko jeden i to też wyłącznie, gdy napieprzasz ją centralnie w głowę. Czasami też zbierasz grzybki, zioła, miód, kopiesz minerały, łapiesz owady - jest miło, dopóki nie pojawi się PÓŁTORA KILOMETROWA WYVERNA SKĄD MIAŁEM WIEDZIEĆ ŻE TU BĘDZIE JEZU JA NAWET NIE MAM MIKSTUR NA KONDYCJĘ KOTY RATUJCIE

Tak, w tej grze zatrudniasz koty (bo Japonia koooooooooooocha koty) jako pomocników o różnych rolach - atak, leczenie, zatruwanie potwora, prowokowanie potwora, podstawianie bomb i coś tam jeszcze. Koty, jak to koty, są dosyć głupie, aczkolwiek bywają pomocne, a i kilka razy zadały ostateczny cios potworowi, więc przynajmniej nie płacę im za nic.
I można grać jako kot, co ma swoje plusy. Nie męczy się, jest szybki, nie wymaga narzędzi, bo ma swoje, dlatego nadaje się do zbierania wszystkich tych niezbędnych materiałów.
Nowa część to nowe metody rozgrywki - w tym wypadku style i umiejętności. Style są cztery - zwykły/klasyczny Guild, nieco bardziej agresywny Striker, powietrzny Aerial i Adept dla weteranów. Umiejętności to takie supermanewry, które można wykonać po napełnieniu paska napieprzania potwora. Każdy styl ma inną liczbę miejsc na takowe (od 1 do 3). Fani narzekali, że to czyni grę za łatwą i uproszczoną, ale raz - nie musisz ich używać, a dwa - widok mojej postaci wirującej jak piła tarczowa, walczącej podwójnymi ostrzami w powietrzu z włączonym trybem demona jest niczym z tandetnego anime, ale jest to całkiem zabawne, a nawet praktyczne.
Czy polecam grę? Jeżeli powtarzalność cię nuży - nie. Jeżeli marzysz o siekaniu gigantycznych jaszczurek, po to, by wykuć sobie (albo kotu) demoniczną, mroooooczną zbroję plus topór w kształcie noża do pizzy - jak najbardziej. Może to i japoński Call od Duty (w sensie, że dużo gier, podobne do siebie, ale wciąż dobrze się sprzedają), ale nadal wciąga pomimo robienia tego samego od 10. lat.
A, zapomniałbym - gra ma MILION żartów słownych związanych z kotami w stylu meownster zamiast monster, purrfect zamiast perfect, nyantenion zamiast attention, co może było śmieszne dla twórców/tłumaczy, ale czasami musiałem się zastanawiać, co te postacie do cholery mówią. Nie żeby fabuła była jakaś istotna.

Spoiler![[Obrazek: jyqHFGS.png]](http://i.imgur.com/jyqHFGS.png)