06-02-2016, 18:10
(06-02-2016, 17:36)ChrisEggII napisał(a): Cóż... Mam trochę węższą definicję mikronacji, niż to co jest ogólnie przyjęte. Przede wszystkim za takowe nie uznaję żadne społeczności istniejące tylko w internecie. To są po prostu fora ogólnotematyczne, gdzie regulamin został zastąpiony konstytucją. Takie "World of Equestria", tylko trochę poważniej.
Co za takową pełnoprawną mikronację uważam? Cóż, co posiada własne, w mniemaniu mieszkańców niepodległe terytorium i wykazuje jakąś własną działalność.
Kilka przykładów, które mieszczą się w mojej definicji:
-Sealandia - To zdecydowanie najbliższa organizmowi państwowemu organizacja, jaka dotychczas powstała. Posiada ona własne prawo, flagę, hymn, walutę, znaczki pocztowe, tytuły honorowe, obywatelstwa, prawa jazdy a nawet drużynę piłkarską. Kraj jest stowarzyszony z NF-Board (drużyn, które nie należą do FIFA). Dodatkowo w kraju doszło do pełnoprawnego przewrotu, przez co oprócz księcia, o władzę upomina się także demokratyczny rząd na uchodźstwie. I to wszystko zaczęło się od gościa, który kupił platformę i ogłosił jej niepodległość...
-Christiania - Grupa hipisów pozajmowała nieużytki w jednej z dzielnic Kopenhagi, po czym ogłosili jej niepodległość. Dzielnica posiada własny spis praw. Władze mają z tym tworem problem, bo kwitnie tam handel narkotykami.
-Republika Kugelmugel - Tutaj historia jest dosyć krótka. Pewien gość chciał wybudować dom w kształcie kuli. Władze na to nie wydały zgody. Ten i tak go wybudował, po czym postawił ogrodzenie i przejście graniczne, po czym ogłosił niepodległość. Sprawa dosyć szybko skończyła się zamknięciem samozwańczego władcy tego państwa, a bdynek stał się lokalną atrkcją turystyczną.
-Liberland - Całkowicie świeży projekt, który zakłada założenie państwa na pograniczu serbsko-chorwackim. W największym skrócie sytuacja wygląda następująco - Serbia i Chorwacja nie mogą się porozumieć co do przebiegu granic, które zostały ustalone kilkanaście lat temu. Granicę poprowadzono wzdłuż rzeki, która z czasem zmieniła swój bieg. Pojawił się problem, bo jeden kraj uważa, że rzeka nadal pozostaje granicą, drugi natomiast zakłada, że zmiana prądu rzeki nie powinna mieć wpływu na kształt granicy państwowej. W ten sposób powstał dosyć spory kawałek ziemi (około 7 ha), do którego nie przyznaje się obecnie żaden kraj.
I tu wchodzi na scenę pewien czeski polityk, który zwęszył okazję i postanowił zająć niechcianą ziemię i założyć na niej własną republikę. Istnieje już gotowa wizja państwa, jego ustroju, oraz zagospodarowania terenu. Projekt spotkał się również ze sporą aprobatą wielu ludzi, którzy zgłosili chęć zostania obywatelami nowego organizmu państwowego. Sam śledzę ich stronę na Facebooku i obserwuję postęp prac.
Co sądzę na temat tego projektu? Niestety, ale nie widzę większych szans na powodzenie. Konflikt Serbów z Chorwatami jest bardzo świeżym tematem, a uczestnicy ostatniej wojny ciągle żyją. Ba, nie są nawet zbyt starzy. Ludzie z obu krajów raczej nie ucieszą się z tego, że z tej niechęci skorzysta ktoś z zewnątrz i odbierze im kawał ziemi.
Jeszcze jednym problemem jest właśnie ta rzeka. Skoro raz już zmieniła bieg, to i może zrobić to ponownie, przez co nagle Liberland znajdzie się na ziemii, do której będzie rościło prawo jedno z tych państw.
Twoja definicja pasuje do mikronacji na zachodzie. Jednakże polscy mokronauci uznali, iż ta definicja jest niepotrzebna - w mikronacjach liczy się przede wszystkim zabawa, a nie zajmowanie jakiegoś rzeczywistego terenu, czy działalność w realu. pierwszym (jeśli nie jednym z pierwszych) przedstawicielem polskiego odłamu jest powstały już w 1998 Dreamland.
Idealnie zachodnią definicję mikronacji wykorzystali Włosi - Seborga (https://pl.wikipedia.org/wiki/Seborga) stała się działającą atrakcja turystyczną, a jej działalność nie zakłóca działania administracji państwowej. Jeżeli zaś chodzi o Polskę, to tutaj mikronacje w stylu zachodnim zostałyby rozwalone w miesiac po powstaniu, a ich przywódcy - uwiezieni. Lepiej jest więc pozostać przy polskim rozumieniu słowa "mikronacja".