03-11-2015, 19:11
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-11-2015, 00:33 przez Ścierwisław.)
Tytuł nie kłamie. Temat do gadania o najlepszych i najgorszych, albo może ulubionych i nie znoszonych odcinkach miłościwie nam panującego Serialu.
To ja zacznę:
Nah, zbijam się, wszystko jest wymierzone precyzyjnie jak usuwanie robaka z gałki ocznej. TAK SIĘ ROBI DOBRE KRESKÓWKI.
Dobrze rozwija Ponkę i AJ. Jest jeszcze ORZEŁ, oficjalnie najśmieszniejsza rzecz w serialu od zawsze. Piosenka ładna (bo zerżnięta od zespołu punkowego). 10/10 kanonizowałbym Ciężkim Gustawem.
Suited for Success, za wzór czym serial alternatywnie mógłby być. Z takich mniejszych konkretów: pierwszorzędny głos Rary, interakcje postaci, ładna piosenka (tym razem zerżnięta z musicalu), góra błyskotliwych detali. Taka mniej oczywista rzecz - ten odcinek to satyra na pracę wszystkich kreatywnych ludzi od zawsze - grafików, projektantów, scenarzystów i całej reszty, oraz ich klientów którzy zawsze wiedzą lepiej i zawsze chcą większe logo.
The Best Night Ever, najlepszy odcinek otwierający/zamykający, i jak dla mnie jedyny dobry finał sezonu dnia 3 listopada anno domini 2015. Polega na tym że przez cały odcinek kucyki kompletnie zawalają wszystkie swoje galowe marzenia, jest wielki i napompowany, Fluttershy uwalnia w nim wewnętrzną sukę. Kończy się cynicznym morałem zamiast deux ex siła przyjaźni, miłości czy inne magiczne fajerwerki. I jest bardzo kucykowy, bajkowy, magiczny do krwi.
Rozwija wszystkie postaci jednocześnie, nawet Celestię, każdą na jej własny sposób. Opiera się na starych schematach bajek o księżniczkach, ale (zamiast odtwarzać ten sam zużyty motyw raz enty nie dodając nic od siebie) używa znanych klisz żeby odpalić własną fabułę i przy okazji je wyśmiać. Ma też ładną piosenkę (zerżniętą z musicalu, a jakże).
I robi to wszystko w 20 minut.
Lesson Zero, bo jest... specjalny. Chytra, ostra, inteligentna rzecz co pozbyła się całego infantylizmu niczym majster ścierający pył z mordy. Twilight ma paranoję i OCD, dla mnie to od razu podwaja ciekawość tej postaci. SKAZY SĄ MĄDRE, SKAZY SĄ PIĘKNE. Odcinek ma też wybuch i MMA Fluttershy. I nadal jest bajką o uroczych kucykach.
Party of One i Friend in Deed, bo zmieniły Ponkę z samobieżnej książki z dowcipami w złożoną postać i zrobiły to w 40 minut.
Friendship is Magic część I za mistrzowską ekspozycję.
Poza tym Too Many Pinkie Pies, Castlemania, Filli Vanilli, Ticket Master, Castle Sweet Castle, Feeling Pinkie Keen, Sleepless in Ponyville... można tak wymieniać.
Magical Mystery Cure, bo zmarnował alikoronację. To największe wydarzenie w serialu. Mogli POWINNI zrobić z tego dwuczęściowy odcinek wykładany platyną i jęzorami świętych, zamiast tego skleili na szybko takie sobie byle co. Założenia trą o wszystko co wiadomo o tyłkotatuażach z siłą szlifierki do diamentów, przemiana odgrzana w mikrofali jak trzeciorzędny kebab, cały patos odcinek wciska nagle i na siłę zamiast budować go stopniowo jak Freytag przykazał. Pół odcinka zapchane piosenkami, które w sumie nie są wcale brzydkie, ale nie mają wiele charakteru. Trudno winić Ingrama bo miał tylko tydzień na napisanie wszystkich.
Największy zmarnowany potencjał, 0/10 wysłałbym do obozu.
Rainbow Falls, nie chce mi się wymieniać co było w nim źle, bo a) musiałbym zmusić się do oglądania tego jeszcze raz i b) po liście błędów dałoby się przespacerować do Asgardu i z powrotem.
Nagrody poniżenia dla Somepony to Watch Over Me, It Ain't Easy Being Breezies, Baby Cakes i Dragon Quest za bycie wkurzającymi. Obiektywność intensyfikuje się.
To ja zacznę:
NAJLEPSZE
Pinkie Apple Pie, za wzór tego czym serial powinien być. Odcinek prosty do bólu, i w sumie o to chodzi. Wszystko leży w wykonaniu. Nie kombinują, fabuła jest szczątkowa, pewnie większość czasu tworzenia tego odcinka polegała na wlewaniu wiadrami ponczu i różowej farby do Flasha dopóki ilość czystej magii nie zdetonowała monitora.Nah, zbijam się, wszystko jest wymierzone precyzyjnie jak usuwanie robaka z gałki ocznej. TAK SIĘ ROBI DOBRE KRESKÓWKI.
Dobrze rozwija Ponkę i AJ. Jest jeszcze ORZEŁ, oficjalnie najśmieszniejsza rzecz w serialu od zawsze. Piosenka ładna (bo zerżnięta od zespołu punkowego). 10/10 kanonizowałbym Ciężkim Gustawem.
Suited for Success, za wzór czym serial alternatywnie mógłby być. Z takich mniejszych konkretów: pierwszorzędny głos Rary, interakcje postaci, ładna piosenka (tym razem zerżnięta z musicalu), góra błyskotliwych detali. Taka mniej oczywista rzecz - ten odcinek to satyra na pracę wszystkich kreatywnych ludzi od zawsze - grafików, projektantów, scenarzystów i całej reszty, oraz ich klientów którzy zawsze wiedzą lepiej i zawsze chcą większe logo.
The Best Night Ever, najlepszy odcinek otwierający/zamykający, i jak dla mnie jedyny dobry finał sezonu dnia 3 listopada anno domini 2015. Polega na tym że przez cały odcinek kucyki kompletnie zawalają wszystkie swoje galowe marzenia, jest wielki i napompowany, Fluttershy uwalnia w nim wewnętrzną sukę. Kończy się cynicznym morałem zamiast deux ex siła przyjaźni, miłości czy inne magiczne fajerwerki. I jest bardzo kucykowy, bajkowy, magiczny do krwi.
![[Obrazek: 212855__safe_derp_out+of+context_the+bes...s_durr.png]](https://derpicdn.net/img/view/2013/1/14/212855__safe_derp_out+of+context_the+best+night+ever_beauty+brass_durr.png)
[obrazek przełamujący ścianę tekstu]
Rozwija wszystkie postaci jednocześnie, nawet Celestię, każdą na jej własny sposób. Opiera się na starych schematach bajek o księżniczkach, ale (zamiast odtwarzać ten sam zużyty motyw raz enty nie dodając nic od siebie) używa znanych klisz żeby odpalić własną fabułę i przy okazji je wyśmiać. Ma też ładną piosenkę (zerżniętą z musicalu, a jakże).
I robi to wszystko w 20 minut.
Lesson Zero, bo jest... specjalny. Chytra, ostra, inteligentna rzecz co pozbyła się całego infantylizmu niczym majster ścierający pył z mordy. Twilight ma paranoję i OCD, dla mnie to od razu podwaja ciekawość tej postaci. SKAZY SĄ MĄDRE, SKAZY SĄ PIĘKNE. Odcinek ma też wybuch i MMA Fluttershy. I nadal jest bajką o uroczych kucykach.
Party of One i Friend in Deed, bo zmieniły Ponkę z samobieżnej książki z dowcipami w złożoną postać i zrobiły to w 40 minut.
Friendship is Magic część I za mistrzowską ekspozycję.
Poza tym Too Many Pinkie Pies, Castlemania, Filli Vanilli, Ticket Master, Castle Sweet Castle, Feeling Pinkie Keen, Sleepless in Ponyville... można tak wymieniać.
![[Obrazek: 203086__safe_twilight+sparkle_applejack_...er+ocd.png]](https://derpicdn.net/img/view/2013/1/5/203086__safe_twilight+sparkle_applejack_screencap_spike+at+your+service_super+ocd.png)
[mury same się nie przełamią]
NAJGORSZE
Spike at Your Service, odcinek na motywie przeżutym przez niezliczone kreskówki, oparty w całości na wywindowanej do wyższych sfer niebieskich głupocie Spike'a, wziętej z rzyci, z fabułą popychaną przez niedorzeczne zdarzenia, również wzięte z rzyci. Do tego wskrzesił pomysł drewnianych wilków. W CGI. Najgorszy odcinek serialu, 0/10 taranowałbym samolotem.Magical Mystery Cure, bo zmarnował alikoronację. To największe wydarzenie w serialu. Mogli POWINNI zrobić z tego dwuczęściowy odcinek wykładany platyną i jęzorami świętych, zamiast tego skleili na szybko takie sobie byle co. Założenia trą o wszystko co wiadomo o tyłkotatuażach z siłą szlifierki do diamentów, przemiana odgrzana w mikrofali jak trzeciorzędny kebab, cały patos odcinek wciska nagle i na siłę zamiast budować go stopniowo jak Freytag przykazał. Pół odcinka zapchane piosenkami, które w sumie nie są wcale brzydkie, ale nie mają wiele charakteru. Trudno winić Ingrama bo miał tylko tydzień na napisanie wszystkich.
Największy zmarnowany potencjał, 0/10 wysłałbym do obozu.
Rainbow Falls, nie chce mi się wymieniać co było w nim źle, bo a) musiałbym zmusić się do oglądania tego jeszcze raz i b) po liście błędów dałoby się przespacerować do Asgardu i z powrotem.
Nagrody poniżenia dla Somepony to Watch Over Me, It Ain't Easy Being Breezies, Baby Cakes i Dragon Quest za bycie wkurzającymi. Obiektywność intensyfikuje się.