17-01-2016, 03:48
Dobry wieczór. Przychodzę spóźniony do tego tematu, będę dużo cytował i nikt tego nie przeczyta, ale co mi tam.
Zabrzmię jak pieprzony hipster, ale największym problemem gier było przejście do mainstreamu. Był taki magiczny rok 2007, w którym to pojawiły się dwa twory: serial Big Bang Theory i gra Portal. Serial promował kulturę nerdów czy tam geeków, a jako że stał się popularny, to tę właśnie kulturę tak jakby wypchnął z piwnic "do ludzi". Bycie nerdem nie było wyśmiewane, było "na czasie" i zabawne, bo Sheldon i spółka, co to wolą gierki od dziewczyn, zbierają komiksy i figurki, bo zajmują się nauką, a nie imprezami, co za dziwaki, LOL.
BAZINGA xDDDD
A Portal... Portal to była memegra, z której słynne już zdanie "Cake is a lie" stało się z jakiegoś powodu superśmiesznym tekstem, który to opanował wręcz fora i inne reddity te 9 lat temu i cholera wie dlaczego. W przypadku poprzedniego takiego przypadku, czyli "All your base are belong to us" można jeszcze to zrozumieć, bo to niby było śmieszne z powodu kiepskiego tłumaczenia, ale tekst z Portala ma sens dopiero, gdy zagrało się w grę.
A co mają memy do rynku gier? Już wyjaśniam - w 2015 roku wychodzi mała, niezależna gierka Undertale, która (jak to dużo słabych gierek indie) jest pseudo-8-bitowa z muzyką chiptune, ale oprócz tego jest jeszcze kopalnią potencjalnych memów. Nawet nie dlatego, że gra jest taka zła, ale po prostu gra jest pełna "lol xd randum" postaci, które mają zapaść w pamięć nie dlatego, że są dobrze napisane, ale dlatego, że fani będą powtarzać ich "śmieszne" teksty do porzygu na wspomnianych wyżej forach, redditach czy nawet 4chanach. To nie jest tworzenie dobrej gry - to jest tworzenie gry z nadzieją na jakiś viral czy inny marketing szeptany, co jak niektórzy pewnie wiedzą opłaciło się, bo z jakiegoś powodu to dziełko podostawało bardzo wysokie oceny na portalach i portalikach, bo MUH FEELINGS, bo Papyrus taki śmieszny, a zabijanie takie złe. Przykra sprawa, ale stan współczesnego rynku dziennikarstwa "growego" to temat na inną dyskusję.
A wracając do 2007 roku - w tymże roku poza (o ironio) hardkorowym S.T.A.L.K.E.R.em wyszły również:
- Call of Duty 4, czyli oskryptowany FPS oraz prekursor rozwiązania "schowaj się na chwilę za rogiem, a rany same cudownie się wyleczą"
- Team Fortress 2, czyli zalążek późniejszej plagi free-to-play - zalążek, bo jak wychodził, to był częścią The Orange Box i nie był za friko
- Halo 3, czyli "pierwszy FPS dla dziesięciolatka" - celowanie na padzie, lol
- Assassin's Creed, czyli jak wyciskać soki z udanej marki, odcinek 1 (wersja dla niedosłyszących)
- Crysis, czyli grafika super, rozgrywka nudna, ale żeby nie było, to dodam, że Far Cry tych samych twórców robił to samo 3 lata wcześniej
- Tomb Raider Anniversary, czyli początek manii na rimejki wszystkiego
Mówiąc w skrócie - dobre gry też wyszły, ale to nie był dobry rok.
No nie zgodzę się.
- Pecety - zalew indiebadziewia, pikselowatych gierek, bo teraz to jest w modzie, słabe porty z konsol, bo wydawcy nie opłaca się zatrudnić ludzi, którzy umieliby to zrobić porządnie, a pecetowcy i tak kupią, bo wartościowych "eksluziwów" prawie nie ma, popularność promowanego przez YouTuberów syfu pokroju Five Nights at Freddy's, Slendera, Minecrafta, Symulatorów Kozy, kromki chleba i kto wie czego jeszcze
- Playstation 4 ma jedną grę - Bloodborne
- Xbox One...
- "gatunek" Nintendo ma się dupnie, że tak brzydko powiem, 3DSa niedawno kompletnie zhakowali, ich akcje lecą na łeb na szyję, o powtórzeniu wyników sprzedaży Wii mogą tylko pomarzyć, kilka gier na Wii U sprzedało się nieźle, ale nic poza tym;
że nie wspomnę o Amiibo, czyli DLC w formie zabawek z McDonalda
Czasy w których kupuję grę na kompa, który spełnia jej wymagania, a gra i tak chodzi w 25 klatkach, bo wydawca miał w dupie optymalizację z konsol i nawet nie mogę gry zwrócić, bo jest podpięta do Steama to nie są dobre czasy.
Zgadzam się - zdeterminowany. W krainie marketingu nie ma miejsca na determinację, a mainstreamowe studia mają dbać o to, by produkt się sprzedał, a nie był dobry, niezbugowany czy tam oryginalny.
Zresztą co tam po grafice, skoro najpopularniejsza gra PC to klockowaty, źle zaprogramowany badziew nazwany Minecraftem, a to wszystko na platformie, której fani uwielbiają pałować się pod 60 klatek na sekundę i ultra tekstury.
Kickstarter i early access to rak tej branży.
Można się ze mną nie zgadzać, można mnie nazwać debilem - warto mieć inne opinie, to urozmaica dyskusję - ale obecnie to jedna z najgorszych rzeczy na tym rynku. Nie zawsze tak myślałem, ba, również uważałem, że to super sprawa, bo finansuje grę, w którą ja bym chciał grać, a która byłaby zbyt niszowa, by dystrybutor dał pieniądze na jej wydanie. Potem mnie coś tknęło.
Kiedyś szedłem do sklepu, brałem grę z półki i, o ile mój komp spełniał wymagania, cieszyłem się kompletnym produktem. Lepszym, gorszym - różnie to bywało, ale zazwyczaj kompletnym.
A obecnie? Płacąc za grę w early accessie nie mam pewności, że twórcy w ogóle będą chcieli ukończyć grę, za którą potencjalni fani zapłacili. Zawsze można przebalować kasę i ciągnąć "wydawanie" gry latami niczym twórca DayZ.
Kikestarter jest jeszcze gorszy. Nawet płacąc za grę dużego, znanego studia nie ma się pewności, że gra wyjdzie i będzie taka, jaką obiecywali. Przykłady:
- Tim Schafer i całe jego studio oszustów - Broken Age, który pomimo uzyskania rekordowej ilości kasy, musiał być rozdzielony na dwie części bo "brakowało pieniążków", przez co część pierwsza jest całkiem spoko, ale część druga to robiony na szybko i byle jak syf;
Spacebase DF-9, nad którym zaczęto pracę, ale studio uznało, że w sumie ma tę grę w dupie i nie chce im się jej skończyć
a teraz jeszcze Psychonauts 2, o którym też nie wiadomo, czy wyjdzie, ale i tak dostał ponad 3 miliony dolców, bo kochamy Cię, Tim, weź moje pieniądze, nie musisz nawet kończyć tej gry <3
- Mighty No. 9, czyli nowe dzieło twórców serii Mega Man. Gra, która miała ładne szkice koncepcyjne i nawet fajne pomysły, dlatego też dostała 4 MILIONY DOLARÓW, a nie dość, że przekładają termin wydania chyba z drugi raz, to jeszcze gra w ogóle nie wygląda tak, jak pierwotnie reklamowano, a połowy ciekawszych koncepcji nie będzie, bo - uwaga - NIE MA PINIONŻKÓW.
- A pamięta ktoś jeszcze o takiej konsolce jak Ouya? Ja też nie xDD
Nad Mass Effectem 2 mógłbym się jeszcze zastanowić, ale
>Bioshock: Infinite
>dobra gra
No niestety nie.
Kolejna sprawa, która pewnie nurtuje tylko mnie - "e-sporty". Rynek gier MOBA, oprócz tego, że praktycznie zabił RTSy, sprawił powiększenie się sceny gier rywalizacyjnych. Przez, ogólnie mówiąc, lekki pierdolec na tym punkcie, na niektóre gry patrzy się obecnie nie pod kątem jakości, lecz potencjału "e-sportowego". Jest to nikły odłamek, ale jednak istnieje. Jest sobie na przykład taki Hearthstone, karcianka od Blizzarda, który, widząc że Starcraft stał się niemodny, zrobił coś prostszego. Na potencjale tejże gry utworzono jakiś niezrozumiały rynek turniejowo-rozgrywkowy, pomimo tego że, jak to karcianki, gra ta opiera się głównie na szczęściu, a nie na umiejętnościach. Fakt istnienia jakichś e-celebrytów znanych tylko z tego, że grają w karciankę dla dzieci, upijają się przed monitorem, a przy tym zarabiają 18 tysięcy na miesiąc jest dla mnie cholernie dziwny i mam o to lekki ból dupy.
Ale w LoLu kasa może dać ci przewagę nad innymi, zwłaszcza jak nie grasz od dawna - możesz kupić nowych, lepszych bohaterów, zamiast grać tymi z rotacji;
możesz kupić runy, które też przecież dają trochę mocy czy czegoś;
nawet możesz kupić tęczową skórkę dla konia i oślepić innych swoją pedalskością
A żeby nie było samego narzekania w poście, dodam, że bardzo cieszy mnie fakt, że w trakcie przeróżnych wyprzedaży na Steamie czy na innych humble bundlach mogę kupować setki gier za kilkanaście/kilkadziesiąt złotych, co mi ogromnie pasi.
Na razie starczy moich głupich opinii, pora szukać zabawy i dobrej rozgrywki w futrzakowych RPGach na Nintendo DSa, o.
(no co? klasyk)
Zabrzmię jak pieprzony hipster, ale największym problemem gier było przejście do mainstreamu. Był taki magiczny rok 2007, w którym to pojawiły się dwa twory: serial Big Bang Theory i gra Portal. Serial promował kulturę nerdów czy tam geeków, a jako że stał się popularny, to tę właśnie kulturę tak jakby wypchnął z piwnic "do ludzi". Bycie nerdem nie było wyśmiewane, było "na czasie" i zabawne, bo Sheldon i spółka, co to wolą gierki od dziewczyn, zbierają komiksy i figurki, bo zajmują się nauką, a nie imprezami, co za dziwaki, LOL.
BAZINGA xDDDD
A Portal... Portal to była memegra, z której słynne już zdanie "Cake is a lie" stało się z jakiegoś powodu superśmiesznym tekstem, który to opanował wręcz fora i inne reddity te 9 lat temu i cholera wie dlaczego. W przypadku poprzedniego takiego przypadku, czyli "All your base are belong to us" można jeszcze to zrozumieć, bo to niby było śmieszne z powodu kiepskiego tłumaczenia, ale tekst z Portala ma sens dopiero, gdy zagrało się w grę.
A co mają memy do rynku gier? Już wyjaśniam - w 2015 roku wychodzi mała, niezależna gierka Undertale, która (jak to dużo słabych gierek indie) jest pseudo-8-bitowa z muzyką chiptune, ale oprócz tego jest jeszcze kopalnią potencjalnych memów. Nawet nie dlatego, że gra jest taka zła, ale po prostu gra jest pełna "lol xd randum" postaci, które mają zapaść w pamięć nie dlatego, że są dobrze napisane, ale dlatego, że fani będą powtarzać ich "śmieszne" teksty do porzygu na wspomnianych wyżej forach, redditach czy nawet 4chanach. To nie jest tworzenie dobrej gry - to jest tworzenie gry z nadzieją na jakiś viral czy inny marketing szeptany, co jak niektórzy pewnie wiedzą opłaciło się, bo z jakiegoś powodu to dziełko podostawało bardzo wysokie oceny na portalach i portalikach, bo MUH FEELINGS, bo Papyrus taki śmieszny, a zabijanie takie złe. Przykra sprawa, ale stan współczesnego rynku dziennikarstwa "growego" to temat na inną dyskusję.
A wracając do 2007 roku - w tymże roku poza (o ironio) hardkorowym S.T.A.L.K.E.R.em wyszły również:
- Call of Duty 4, czyli oskryptowany FPS oraz prekursor rozwiązania "schowaj się na chwilę za rogiem, a rany same cudownie się wyleczą"
- Team Fortress 2, czyli zalążek późniejszej plagi free-to-play - zalążek, bo jak wychodził, to był częścią The Orange Box i nie był za friko
- Halo 3, czyli "pierwszy FPS dla dziesięciolatka" - celowanie na padzie, lol
- Assassin's Creed, czyli jak wyciskać soki z udanej marki, odcinek 1 (wersja dla niedosłyszących)
- Crysis, czyli grafika super, rozgrywka nudna, ale żeby nie było, to dodam, że Far Cry tych samych twórców robił to samo 3 lata wcześniej
- Tomb Raider Anniversary, czyli początek manii na rimejki wszystkiego
Mówiąc w skrócie - dobre gry też wyszły, ale to nie był dobry rok.
(15-11-2015, 00:47)Pancerny napisał(a): Gry nigdy nie robią się gorsze. Zależy na jaki rynek spojrzymy. Mamy na przykład:
- PieCe, wszelaki wybór tytułów,oczywiście jak im lepszy sprzęt tym lepiej,ale tytułów jest od groma.
- Konsole pokroju Xbox czy PlayStation, też pewna część rynku,u nas nie tak widoczna jak za oceanem,ludzie częściej sięgają po konsole niż po kompy,co można zauważyć przy Wiedźminie,gdzie najlepiej się sprzedał-> 30% to jest platforma PC.
- Gatunek Nintendo... Mimo iż firma ma różnorakie produkcje,niekoniecznie z zamysłu... prostej,"słodkiej" zabawy, to na tym się trzymają bardzo dobrze.
No nie zgodzę się.
- Pecety - zalew indiebadziewia, pikselowatych gierek, bo teraz to jest w modzie, słabe porty z konsol, bo wydawcy nie opłaca się zatrudnić ludzi, którzy umieliby to zrobić porządnie, a pecetowcy i tak kupią, bo wartościowych "eksluziwów" prawie nie ma, popularność promowanego przez YouTuberów syfu pokroju Five Nights at Freddy's, Slendera, Minecrafta, Symulatorów Kozy, kromki chleba i kto wie czego jeszcze
- Playstation 4 ma jedną grę - Bloodborne
- Xbox One...
- "gatunek" Nintendo ma się dupnie, że tak brzydko powiem, 3DSa niedawno kompletnie zhakowali, ich akcje lecą na łeb na szyję, o powtórzeniu wyników sprzedaży Wii mogą tylko pomarzyć, kilka gier na Wii U sprzedało się nieźle, ale nic poza tym;
że nie wspomnę o Amiibo, czyli DLC w formie zabawek z McDonalda
Czasy w których kupuję grę na kompa, który spełnia jej wymagania, a gra i tak chodzi w 25 klatkach, bo wydawca miał w dupie optymalizację z konsol i nawet nie mogę gry zwrócić, bo jest podpięta do Steama to nie są dobre czasy.
(15-11-2015, 03:11)Irwin napisał(a): Obecnie żyjemy w najlepszej możliwej epoce jeśli chodzi o tworzenie gier. Każdy odpowiednio zdeterminowany zespół jest w stanie korzystając z odpowiednich narzędzi taką grę, jaką sobie wymarzy.
Zgadzam się - zdeterminowany. W krainie marketingu nie ma miejsca na determinację, a mainstreamowe studia mają dbać o to, by produkt się sprzedał, a nie był dobry, niezbugowany czy tam oryginalny.
Zresztą co tam po grafice, skoro najpopularniejsza gra PC to klockowaty, źle zaprogramowany badziew nazwany Minecraftem, a to wszystko na platformie, której fani uwielbiają pałować się pod 60 klatek na sekundę i ultra tekstury.
(15-11-2015, 03:11)Irwin napisał(a): A dzisiaj? Klik, unity! Klik, Kickstarter\patreon! Klik, steam greenlight!
Kickstarter i early access to rak tej branży.
Można się ze mną nie zgadzać, można mnie nazwać debilem - warto mieć inne opinie, to urozmaica dyskusję - ale obecnie to jedna z najgorszych rzeczy na tym rynku. Nie zawsze tak myślałem, ba, również uważałem, że to super sprawa, bo finansuje grę, w którą ja bym chciał grać, a która byłaby zbyt niszowa, by dystrybutor dał pieniądze na jej wydanie. Potem mnie coś tknęło.
Kiedyś szedłem do sklepu, brałem grę z półki i, o ile mój komp spełniał wymagania, cieszyłem się kompletnym produktem. Lepszym, gorszym - różnie to bywało, ale zazwyczaj kompletnym.
A obecnie? Płacąc za grę w early accessie nie mam pewności, że twórcy w ogóle będą chcieli ukończyć grę, za którą potencjalni fani zapłacili. Zawsze można przebalować kasę i ciągnąć "wydawanie" gry latami niczym twórca DayZ.
Kikestarter jest jeszcze gorszy. Nawet płacąc za grę dużego, znanego studia nie ma się pewności, że gra wyjdzie i będzie taka, jaką obiecywali. Przykłady:
- Tim Schafer i całe jego studio oszustów - Broken Age, który pomimo uzyskania rekordowej ilości kasy, musiał być rozdzielony na dwie części bo "brakowało pieniążków", przez co część pierwsza jest całkiem spoko, ale część druga to robiony na szybko i byle jak syf;
Spacebase DF-9, nad którym zaczęto pracę, ale studio uznało, że w sumie ma tę grę w dupie i nie chce im się jej skończyć
a teraz jeszcze Psychonauts 2, o którym też nie wiadomo, czy wyjdzie, ale i tak dostał ponad 3 miliony dolców, bo kochamy Cię, Tim, weź moje pieniądze, nie musisz nawet kończyć tej gry <3
- Mighty No. 9, czyli nowe dzieło twórców serii Mega Man. Gra, która miała ładne szkice koncepcyjne i nawet fajne pomysły, dlatego też dostała 4 MILIONY DOLARÓW, a nie dość, że przekładają termin wydania chyba z drugi raz, to jeszcze gra w ogóle nie wygląda tak, jak pierwotnie reklamowano, a połowy ciekawszych koncepcji nie będzie, bo - uwaga - NIE MA PINIONŻKÓW.
- A pamięta ktoś jeszcze o takiej konsolce jak Ouya? Ja też nie xDD
(15-11-2015, 03:11)Irwin napisał(a): Przykłady naprawdę dobrych gier które wyszły stosunkowo niedawno? [...] Bioshock:Infinite, Civilization V, Mass Effect 2, [...]
Nad Mass Effectem 2 mógłbym się jeszcze zastanowić, ale
>Bioshock: Infinite
>dobra gra
No niestety nie.
Kolejna sprawa, która pewnie nurtuje tylko mnie - "e-sporty". Rynek gier MOBA, oprócz tego, że praktycznie zabił RTSy, sprawił powiększenie się sceny gier rywalizacyjnych. Przez, ogólnie mówiąc, lekki pierdolec na tym punkcie, na niektóre gry patrzy się obecnie nie pod kątem jakości, lecz potencjału "e-sportowego". Jest to nikły odłamek, ale jednak istnieje. Jest sobie na przykład taki Hearthstone, karcianka od Blizzarda, który, widząc że Starcraft stał się niemodny, zrobił coś prostszego. Na potencjale tejże gry utworzono jakiś niezrozumiały rynek turniejowo-rozgrywkowy, pomimo tego że, jak to karcianki, gra ta opiera się głównie na szczęściu, a nie na umiejętnościach. Fakt istnienia jakichś e-celebrytów znanych tylko z tego, że grają w karciankę dla dzieci, upijają się przed monitorem, a przy tym zarabiają 18 tysięcy na miesiąc jest dla mnie cholernie dziwny i mam o to lekki ból dupy.
(15-11-2015, 11:18)ChrisEggII napisał(a): Podobnie propsuję ten pomysł przy League of Legends, Planetside 2, czy Robocraft.
Ale w LoLu kasa może dać ci przewagę nad innymi, zwłaszcza jak nie grasz od dawna - możesz kupić nowych, lepszych bohaterów, zamiast grać tymi z rotacji;
możesz kupić runy, które też przecież dają trochę mocy czy czegoś;
nawet możesz kupić tęczową skórkę dla konia i oślepić innych swoją pedalskością
A żeby nie było samego narzekania w poście, dodam, że bardzo cieszy mnie fakt, że w trakcie przeróżnych wyprzedaży na Steamie czy na innych humble bundlach mogę kupować setki gier za kilkanaście/kilkadziesiąt złotych, co mi ogromnie pasi.
Na razie starczy moich głupich opinii, pora szukać zabawy i dobrej rozgrywki w futrzakowych RPGach na Nintendo DSa, o.
(no co? klasyk)

Spoiler![[Obrazek: R7DeaCs.jpg?2]](http://i.imgur.com/R7DeaCs.jpg?2)